Poświęciłem się i przejrzałem papiery.
CAPTIVA C140 rocznik 2012, data wyjazdu z salonu 14.07.2012 r.
Jak wynika z dokumentów 14 usterek w ciągu 3 lat gwarancji, w tym 2 akcje serwisowe. Do tego dochodzą 3 akcje GM, o których mnie nie poinformował dealer i zrobili mi, ale tylko dwie z trzech, dopiero w lutym tego roku.
Jakby nie licząc to łącznie 17 usterek. Nie będę wypisywał po kolei, mogę na priv skany przesłać. W tym zestawieniu też nie wliczam 5-krotnej próby naprawy czujnika temperatury zewnętrznej.
Jak na samochód po lifcie, czyli jak rozumiem, już po wyłapaniu większości błędów konstrukcyjnych, projektowych, produkcyjnych itd. to jednak trochę dużo.
Mojej żony XSARA Picasso rocznik 2009, 5 lat gwarancji (3 lata przedłużona u dealera, aż się wkurzyłem, że zapłaciłem, bo nie psuł się) 2 usterki w okresie gwarancji - zwarcie w jednym czujniku parkowania i wymiana wężyka płynu wspomagania kierownicy.
Tutaj też wspomnę, że PSA samo zaproponowało przedłużenie gwarancji, a GM nic nie wspomniał, próbowałem się dopytać u dealera Bogackiego, bo wiedziałem, jak często u nich bywałem na gwarancji, to mnie spławili.
To ja chyba trafiłem na jakiś trefny egzemplarz
A dla mnie różnica pomiędzy ANTARĄ - CAPTIVĄ, wystarczy użyć do produkcji lepszych materiałów, przy tych samych rozwiązaniach. O ile też wiem, bo często przesiadywałem w ASO, to sobie urządzałem pogaduszki ze sprzedawcą, to ANTARY w porównaniu do CAPTIVY, nie schodziły im prawie w cale. Nie wiem jak sprzedaż wyglądała w Niemczech.
Nie znam się, ale nie spotkałem ASO, co
"usterki naprawia profilaktycznie" no raczej nie u nas, bo z własnego doświadczenia w różnych ASO, nie tylko GM, to wiem, że oni chętnie jeszcze coś popsują, nie dokręcą, podmienią z innego (wiadomo raczej już popsute) itd. Na gwarancji zazwyczaj miałem tak, że to ja musiałem im udowodnić i wykłócać się, że są w błędzie, a że oprogramowanie serwisowe nic nie wskazuje, to nie oznacza, że nie jest coś popsute lub działa nie poprawnie.
Największe chamstwo w ASO, to jak musiałem się kłócić, że nie jest możliwością, abym na myjni ręcznej, czyli myjką ciśnieniową lub jak chłopaki szmatą jechali, zmył wierzchnią warstwę nalepki legalizacyjnej (nie było widać napisów). W ASO co mi powiedzieli:
"mam zapłacić 100 euro + VAT za nową" (wiem jak legalnie, zgodnie z prawem, zrobić to za 35 zł). Nalepka, jak ktoś nie wie w CAPTIVIE jest w dolnej części słupka pomiędzy drzwiami kierowcy a pasażera i jest widoczna dopiero po otwarciu drzwi. Dowiedziałem się, gdzie jest dopiero przy montażu haka, po dwóch latach użytkowania auta. To ja im pytanie:
"Jak to możliwe, musiałbym skóry siedzeń wodą myć, a przynajmniej zachlapać?" To oni mi na to, że:
"Musieli przy ręcznym myciu, szmatą zedrzeć?" 
Bez tej nalepki, nie chcieli mi dać badania haka. Dopiero gość od homologacji z centrali Opla, zlitował się nad biednym klientem i zamówił mi w ramach gwarancji. Mam jeszcze kilka takich ciekawych przypadków z
"naprawami profilaktycznymi".