Dzisiaj cały dzień lało i w drodze do domu znowu wkurzałem się, że co jakiś czas muszę machać łapą obok czujnika żeby wycieraczki ruszyły. Stojąc w korku zacząłem z nudów uruchamiać jakąś dziecięcą, totalnie idiotyczną logikę

Pomyślałem, że skoro po ustawieniu na auto wycieraczki machną raz, a później stoją, to wygląda jakby czujnik "zapominał" że ma je uruchamiać i machać z ustaloną na manetce intensywnością. Skoro czujnik "nie pamięta" to idąc dalej dziecięcą logiką naszła mnie myśl, że "zapominanie" przez elektronikę zaprogramowanych zadań zazwyczaj wiąże się z niedostatkiem prądu - wiem, brzmi to jakbym się trochę upalił

Ale... stwierdziłem że podążę tym chorym tropem i wyłączyłem radio, całkowicie nawiew i światła. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po ustawieniu manetki na auto wycieraczki...ruszyły!! Mało tego, normalnie działały

Myślałem że to jakiś tymczasowy fart albo inny przypadek, ale przejechałem tak prawie 20 km w kółko i dopóki instalacja nie była obciążona światłami, radiem i nawiewem, wycieraczki chodziły w AUTO całkowicie poprawnie. Zmierzam już do końca sprawy. Od jakiegoś czasu po chłodniejszej nocy resetuje mi się komp w Epice. Jest to dość znany w tym wozie objaw powoli kończącego się aku. Jak myślicie, czy ta jazda z nieprawidłowo działającym trybem AUTO może być skutkiem kończącego się akumulatora/niewystarczającego napięcia w instalacji?