wszim pisze:
Andrzeju nie ma żadnego zagrożenia, uwierz staremu inżynierowi . Nic nie puści bo akumulator stanowi potężny balast odbiorczy...
Pozwól Wojtku, że trochę rozwinę Twoją myśl.
Akumulator oczywiście jest olbrzymim balastem, który nie dopuści do przedostania się w układy auta żadnych przepięć i śmieci, jednak pod dwoma warunkami:
1. jest sprawny
2. klemy i połączenia są czyste i nieskorodowane.
W zależności od tego czym ładujemy akumulator, możemy mieć do czynienia bądź z wygładzonym i kontrolowanym napięciem stałym (nowoczesne prostowniki elektroniczne) bądź też z wielkimi "pikami" generowanymi przez stare prostowniki tyrystorowe z wyzwalaniem fazowym, które niejednokrotnie waliły w szczycie prostowanej sinusoidy nawet ponad 20V napięcia.
Zwróć uwagę na to, że skoro już zmuszeni jesteśmy ładować akumulator w aucie, to zapewne coś jest nie do końca sprawne. Jeśli w nowoczesnym (elektronika) aucie akumulator jest totalnie padnięty, lub też klemy są zielone, to może to już nie stanowić skutecznego bufora, co w połączeniu ze starym tyrystorowym prostownikiem może prowadzić do pewnych zagrożeń wynikających z pakowania przepięć i wysokich harmonicznych w instalację auta.
Oczywiście to przykład dość skrajny, ale jak najbardziej możliwy i przy takiej kombinacji byłbym skłonny preferować ładowanie przy odpiętych (i przy okazji solidnie oczyszczonych i zakonserwowanych) klemach.
Pomijając powyższe rozważania, nigdy nie posiadałem prostownika do akumulatorów. Mam tylko kable rozruchowe. Uważam, że jeśli akumulator wymaga doładowywania, to należy usunąć usterkę układu ładowania bądź po prostu go wymienić. Jeżeli natomiast rozładowanie było incydentalne i na skutek znanych okoliczności, to wówczas kable załatwiają sprawę - auto da się uruchomić "na pożyczkę", a resztę ma zrobić alternator.