
Mam prośbę o małą podpowiedź, gdyż zabrnąłem do miejsca gdzie muszę podjąć decyzję, a mam różne, całkiem odmienne opinie znajomych.
Najpierw tytułem wstępu:
Jestem pierwszym i jedynym właścicielem modelu z 2007r, 2.0 VCDi 150KM w najbogatszej wersji LT (skóra, elektryka, tempomat itp), kolor chyba najładniejszy bo beżowe capuccino

nakręciłem do tej pory 270tys. i nadal powolutku kręcę wokół komina.
Moja rozterka polega na tym, że muszę auto sprzedać. Mam drugie, służbowe, więc jak wiadomo, to najlepszy model na świecie

Moja Epica jako, że auto bezwypadkowe, wnętrze skóra właściwie jak z salonu, nie psuje się, mam do niej sentyment, wg mojego planu miała trafić na potrzeby żony (jeszcze nie miała prawa jazdy).
Jako, że auto ma 14 lat, miało swoje eksploatacyjne zużycie, zastanawiając się czy jest sens robić, zrobiłem sobie wycenę w systemie Info-expert.
Wyszła wartość ~10tys uwzględniająca wady jednostki (głównie blacharskie w postaci kalafiorków na tylnych nadkolach), stwierdziłem że za dyszkę i tak nic lepszego nie kupię i warto ponaprawiać, powymieniać i niech się żona cieszy.
Kupiłem w tym roku 4 nowe alufelgi i opony zimowe goodyeara (w styczniu/lutym bo zima się jednak namyśliła i przyszła), oczywiście mam drugie alu i opony letnie + trzecie oryginalne bez gum Chevroleta (właściwie do renowacji, gdyż to oryginały i już lekko krzywe i kolorek nie taki jak z fabryki). Idąc dalej za pomysłem, wymieniłem przednią szybę, zmieniłem grill na całkiem inny, tylny emblemat na chromowany od Holdena (jak wiadomo Holden Epica również trzyma się dobrze

No i tu mój dylemat i prośba o konsultacje:
Autko przygotowane jak dla siebie, zainwestowane drugie tyle co jego wartość, żona w "między czasie" zrobiła prawo jazdy...
I co się okazało? Nie ogarnia tego wieloryba

Po tym jak lekko przerysowała lewe nadkole (to nie problem, jak wspomniałem mam gotowe reperaturki do wstawienia, a to i tak wiąże się z lakierowaniem boku), po wielu rozmowach stanęło na tym,
że musimy auto sprzedać, kupić jakieś małe z automatem, może jakaś nowa hybryda do turlania się do biedry na zakupy.
Dylemat polega na tym, że stanąłem w kropce przed decyzją, czy wymieniać reperaturki i lakierować i inwestować w to auto przed sprzedażą, czy odpuścić sobie, przekazać nowemu właścicielowi i niech sobie zrobi jak
uważa i gdzie lubi. Mam 2 warsztaty blacharsko-lakiernicze obok domu, wyceniły obie strony na pracę 1,8-2k zł za wstawienie i polakierowanie (reperaturki mam na CNC powycinane i powyginane).
Jeden znajomy mówi rób, może trafisz na kogoś kto to doceni, drugi mówi nie rób, bo przyjdzie jakiś maniak z miernikiem, sprawdzi nadkola, powie że tona szpachli i auto po wypadku, kasy i tak nie odzyskasz, a tak choć widać konkretnie co do zrobienia (tragedii nie ma, można dalej jeździć, podreperować jakimś epoksydem).
Tu pytanie do was - sprzedawaliście, kupowaliście samochody - jak podchodzą do tego kupujący? Wolelibyście mieć zrobione, nie wiadomo jak, czy jednak dostać wszystko do ręki i zrobić samemu czy w zaufanym warsztacie? I tak inwestycja na ten moment okazuje się zrobiona trochę bez sensu, powinienem teraz pojeździć ze 3-4 lata na tych nowych komponentach, no ale wyszło jak powyżej opisałem, najważniejszy jest spokój w domu

Z góry dziękuję za jakieś podpowiedzi,
Pozdrawiam grupowiczów,
Tomasz